Jeszcze miesiąc temu nikt w Europie nie przypuszczał w jakie wyzwania staną przed nami wszystkimi.
Zamknięte szkoły i perspektywa przełożenia egzaminów jest wymuszoną szansą do rozpowszechnienia edukacji zdalnej.
Praktycznie każde urządzenie dotykowe z dostępem do internetu może stanowić podstawę do stworzenia sieci łączącej uczniów i nauczycieli. Ale czy to znaczy, że każde powinno?
Nasza odpowiedź na tak postawione pytanie zdefiniuje na najbliższe miesiące, a może i lata przyszłość polskiej edukacji.
Można przyjąć, że dostępnych jest wiele możliwości pracy bezprzewodowej: poczta e-mail, Skype etc.
1. Wersja ultraekonomiczna
Praktycznie każdy ma smartfon. To multimedialne urządzenie zastępuje telefon, aparat fotograficzny, a wyposażone w dostęp do internetu to multimedialny kombajn do konsumpcji treści. Dla młodzieży (chociaż pewnie nie tylko) może służyć także do tworzenia treści np. w formie filmów na YouTube lub TikToku.
Zalety takiego rozwiązania, to znikome koszty. Ale wątpliwe, by dało się je wykorzystać do czegokolwiek poza przesłanie listy zadań na email. Pisanie wypracowań na takim sprzęcie, czy nawet odczytywanie współdzielonych treści może być mocno utrudnione z uwagi na rozmiar ekranu i brak fizycznej klawiatury.
2. Wersja ekonomiczna
A gdyby smartfony zastąpić tabletami? Dziesięciocalowy tablet wyposażony w modem LTE to koszt ok 750 – 800 zł brutto za sztukę, a przy założeniu, że wersja z WiFi jest wystarczająca cena będzie jeszcze niższa. W tej cenie uda się kupić tablet o rozdzielczości 1280×800, która jest wystarczająca do zadań edukacyjnych i pozwala na dłuższą pracę baterii niż w przypadku tabletów o rozdzielczości 1920×1200. Zyskujemy duży ekran. Jednak pisanie wypracowań dalej będzie utrudnione, a sam system mimo iż wielozadaniowy dedykowany jest raczej do rozrywki niż do edukacji. Jednak konsumowanie treści edukacyjnych jest w przypadku tabletu daleko bardziej komfortowe niż w przypadku smartfona. Problemem pozostaje ergonomia pracy i wytrzymałość takiego urządzenia. Należy pamiętać, że uczniowie poddadzą ten sprzęt wybitnym próbom wytrzymałości. Zwłaszcza, że z racji swoich parametrów będzie im służył nie tylko do nauki, ale również (może nawet przede wszystkim) do zabawy.
3. Wersja praktyczna
A gdybyśmy tablety wyposażyli w klawiatury i system operacyjny dedykowany pracy i edukacji, a nie konsumpcji treści?
Urządzeniami które spełniają powyższe wymagania są komputery. Najlepiej gdyby były to urządzenia mogące jednocześnie być laptopem i tabletem, odporne na warunki szkolne i wyposażone w system operacyjny, który działa tak samo na każdym innym szkolnym komputerze, tak by po powrocie do szkoły uczniowie bez problemu odnaleźli się przed każdym laptopem.
Wadą ostatniego rozwiązania jest oczywiście cena, jednak użytkownicy otrzymują urządzenie, będące jednocześnie laptopem i tabletem, z długim czasem pracy na baterii, dotykowym ekranem i zwiększoną odpornością. Urządzenie jest konwertowane, więc mogą je ustawić w dowolnej pozycji. Ma duży ekran, więc swobodnie zobaczą treści przekazane przez nauczyciela. Ma klawiaturę, więc swobodnie napiszą wypracowanie lub podczas lekcji skontaktują się na czacie z prowadzącym lub kolegami z klasy. To wszystko w trybie pełnej wielozadaniowości. Na urządzeniu które z całą pewnością posłuży dłużej niż przez objęte gwarancją dwa, a w przypadku niektórych producentów nawet trzy lata.
Niedogodność może stanowić w tym przypadku brak wbudowanego modemu LTE. Ale w połączeniu z wersją ultraekonomiczną – jeśli użyć istniejących smartfonów jako modemów, problem wydaje się stosunków prosty do rozwiązania.